Jak napisałam Emi i Tajny Klub Superdziewczyn
Mój ukraiński Wydawca, Wydawnictwo Starego Lewa (The Old Lion Publishing House), poprosił mnie jakiś czas temu, o przygotowanie materiału z dowcipnymi informacjami na temat serii Emi i Tajny Klub Superdziewczyn. Zamysł był taki, aby powstała karta dwudziestu zabawnych faktów na temat serii. Czyli wszystko, co chcielibyście się dowiedzieć o Emi, ale baliście się zapytać… Ta prośba zainspirowała mnie do uzupełnienia bio Emi. Zachęciła mnie też do, nieco sentymentalnej, podróży do czasów, kiedy seria powstawała. A były to bardzo ciekawe czasy. Seria Emi i Tajny Klub Superdziewczyn funkcjonowała wtedy w fazie ogólnej koncepcji a jej fizyczny rozmiar nie przekraczał pewnie 10 000 znaków.
Decyzję o napisaniu serii podjęłam zimą 2013 roku. Był przełom stycznia i lutego. Postanowiłam zrealizować projekt literacki, o którym myślałam od dłuższego czasu. Właściwie od dziecka. Dzisiaj brzmi to patetycznie i nieco kategorycznie, ale już wtedy byłam przekonana, że projekt ma ogromny potencjał.
Proces twórczy rozpoczął się niepozornie. Nie pamiętam dzisiaj dokładnie, dlaczego właśnie wtedy bardzo zajęta mama kilkuletniej i mocno angażującej Basi, i zabiegana dyrektorka marketingu, zdecydowała się na debiut w świecie literackim. Nie rzuciłam się jednak na głęboką wodę bez przygotowania. Nie posiadałam wielkiego doświadczenia autorskiego, chociaż publikowałam jako nastolatka. W trakcie studiów na Wydziale Polonistyki UW pisanie zeszło na plan dalszy – trochę pociągła mnie praca badawcza i naukowa. Finalnie jednak okazało się, że rzeczywistość gospodarcza ewoluuje tak dynamicznie, że po studiach uzupełniających pochłonęła mnie kariera w marketingu.
Jednak w 2013 roku, kiedy wróciłam do czytania książek dla dzieci, marzenia odżyły na nowo. Zaczytywałam się wtedy w literaturze dla najmłodszych, także w pozycjach, które ominęły mnie jako dziecko. Wszystko z myślą o odpowiedniej selekcji literatury dla mojej córki. Plan realizacji projektu literackiego stawał się coraz bardziej realny. Niedługo potem rozpoczęłam profesjonalne przygotowania. Moja droga wyglądała mniej więcej tak:
- Zaopatrzyłam się w kilka poradników o pisaniu, które w zasadzie każdy aspirujący autor powinien przeczytać (w tym słynny poradnik Stephena Kinga)
- Przewertowałam kilka ważnych dla mnie książek dziecięcych, celowałam w te skierowane do dzieci w wieku od 6 do 12 lat
- Przyjrzałam się treściom na temat pisania w internecie, przeanalizowałam trendy, które powinny obowiązywać przez najbliższe lata
- Określiłam kilka kluczowych założeń mojego literackiego projektu
- Zaciągnęłam się na studia związane z literaturą dla dzieci i kursy kreatywnego pisania (które kontynuuję do dziś)
Wiedziałam, że będę pisała dla dzieci i byłam pewna, że wybiorę formułę serii (nie tylko Netflix wpadł na koncept kolekcjonowania przeżyć!). Od wczesnych godzin porannych pracowałam w zespole marketingu, a po powrocie do domu w trakcie wykonywania zwykłych czynności domowych czy opieki nad córką, budowałam koncepcje bohaterów, fabuły, języka. Podglądałam dzieci w piaskownicy, w przedszkolu, sklepie. Notowałam wypowiedzi i zdarzenia. A pewnego zimowego wieczoru uznałam, że jestem gotowa, aby dokładnie zdefiniować projekt. Bardzo ważnym momentem, wręcz przełomowym, było stworzenie charakterystyki głównej bohaterki, łącznie z wyborem imienia – Emi. Selekcję imienia uznałam za arcyważną – do tego wyboru zainspirował mnie pewien artykuł prasowy. Potem powstała tajna organizacja – Tajny Klub Superdziewczyn, którą założyły dziewczyny. Wyglądało to naprawdę nieźle a ja czułam olbrzymią satysfakcję. Wypadało więc siadać i napisać. A to jak wiadomo proces żmudny i pracochłonny.
Czułam, że etap pracy koncepcyjnej jest prawie ukończony. W ciągu kilku tygodni powstały dwa pierwsze (z dziesięciu) rozdziały. I wcale nie pisało się tak łatwo, jak zakładałam. Nawiązałam też kontakt z ilustratorką z Krakowa, Magdą Babińską, z którą porozumiewałyśmy się bez zbędnych słów. Uznałam, że powinnam kontrolować wszystkie aspekty projektu, także warstwę graficzną. Równolegle przyglądałam się procesowi wydawniczemu, o którym wiedziałam tyle, że może rozczarować. Rozpoczęłam działania szybko, zanim jeszcze powstał pierwszy tom serii. Prezentacja z założeniami trafiła do kilku Wydawców. Ktoś się zastanawiał, od kogoś innego otrzymałam informację zwrotną, która pomogła mi dopracować postaci (dziękuję Aniu!). Potem nastąpiła wymowna cisza, która trwała kilka miesięcy. Potencjalni wydawcy zastanawiali się nad decyzjami. Pewnego dnia, w wyniku splotu okoliczności, projekt dotarł do Wydawnictwa Wilga, które odpowiedziało natychmiast. Redakcja zachwyciła się Emi i Tajnym Klubem Superdziewczyn i tak rozpoczęła się nasza przygoda, (która trwa kilka dobrych lat).
Latem 2013 roku miałam w ręku dwa rozdziały pierwszego tomu, propozycję okładki oraz szkice głównych bohaterów. Emi i Tajny Klub Superdziewczyn tom 1 został finalnie wydany w listopadzie 2013 roku, bez rozgłosu i wielkiej promocji. Spieszyliśmy się. Za nami pierwszy kwartał 2021 roku – mamy na koncie ponad 20 opublikowanych książek, kilka setek tysięcy sprzedanych egzemplarzy, fantastyczne i zaangażowane FANKI i plany do końca 2022 roku. Mamy też różnorodność – grę planszową, kolekcję ubrań oraz artykułów z kategorii dom i szkoła. Mamy markę. Emi i Tajny Klub Superdziewczyn (i Jednego Superchłopaka) wkroczyli też na Ukrainę i do Czech. Wypada więc pisać dalej.